Ogród Kalyany

Zapłaczcie nad Duhmarem

#1 2014-07-09 09:13:39

Hypatia

Administrator

Zarejestrowany: 2014-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Anusza, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany (Martyna)

Tu idzie historia postaci.

Offline

 

#2 2014-07-14 10:47:09

Martyna

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2014-07-14
Posty: 3
Punktów :   

Re: Anusza, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany (Martyna)

Zgodnie z opisem miasteczka Dunhmar, to jestem jednym z 3 braminów. którym udało się uciec z miasteczka podczas ataku elfów. Przed i po upadku miasteczka zajmowałam się głównie leczeniem tych, których stan wskazywał jeszcze, że nie padł na nich cień Bogini. Jednak tak jak nie ma sensu nakładać bandaży, kiedy z rany nie została usunięta ropa, tak samo ratowanie ludzi, kiedy nie mają oni dokąd wrócić kompletnie mija się z celem. Dlatego scedowałam obowiązki wobec mieszkańców na pozostałych kapłanów, a sama udałam się na poszukiwanie rozwiązania.
Tym samym postać Imaltara to jednocześnie symbol nowego początku, ale też niejako sam nowy początek, zwłaszcza w świetle pozytywnych efektów odepchnięcia elfów przez powołanych przez Zakon nieumarłych.

Elementy flufu: Efektem takiego podejścia jest pewne rozdwojenie wobec postaci Oksymorona - z jednej strony jest symbolem i początkiem, powrotem do dobrych czasów (zastanawiam się, ile tak naprawdę lat powinna mieć moja postać), a z drugiej dość mnie deprymuje, kiedy dokonuje dość mrocznych wyborów, a nawet kwestia niemówienia po Raastramsku - jak on ma się dogadać z ludźmi, którzy scedują na niego kwestię swojego życia i śmierci?
Wydarzenia wojny spowodowały swojego rodzaju jednotorowość myślenia i podkręciły trochę oddanie religijne w zaczątki fanatyzmu. Shee'ran jest traktowana jako zło konieczne, ale z lekką nutą pogardy. Manish jest ważny raczej jako zaplecze bojowe, a nie żywy człowiek - jego lojalność i skuteczność jest ważniejsza od tego, czy on coś czuje.

Offline

 

#3 2014-07-17 09:35:05

Hypatia

Administrator

Zarejestrowany: 2014-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Re: Anusza, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany (Martyna)

Zapowiada się ciekawa postać

Przydałoby jeszcze się kilka słów o ty, czym Anusha zajmowała się przed atakiem elfów na świątynię (np. czy wspierała ruch oporu? Jeśli tak, to w jaki sposób?)

Dobra robota!

Offline

 

#4 2014-07-17 21:10:46

Martyna

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2014-07-14
Posty: 3
Punktów :   

Re: Anusza, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany (Martyna)

Raczej myślę, że ruch oporu był przeze mnie traktowany oględnie - skoro przynosili do mnie potrzebujących, to ich leczyłam, a wstawanie po nocach do potrzebujących jest normą dla kapłanów Kalyany.
Wszystko wskazuje na to, że jestem dość "ponad to" - w sensie nie własnej wyjątkowości, tylko pewnej marności świata ( Księga Koheleta, te sprawy). Trochę zalatuje takim druidem - jak jest równowaga, to medytuję i pokrywają mnie od spędzonego na tym czasu pędy pluszu i robaczki, ale jak jest zaburzenie tej równowagi (w aktualnej sytuacji wojna z elfami, ociupinę też kontratak nieumarłych), to idę spuścić łomot/rozwiązać problem.

Offline

 

#5 2014-07-21 19:05:14

Hypatia

Administrator

Zarejestrowany: 2014-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Re: Anusza, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany (Martyna)

Dzięki nieprzebranej łasce naszej Bogini, Kalyanie, udało mi się spędzić większość mojego życia w najspokojniejszej części Raashtram, w urokliwym miasteczku o nazwie Duhmar. Świątynia, która się tu znajduje została kilkaset wiosen temu założona przez niejakiego Imarhara, syna Sarvaka z rodu Khari w podzięce dla naszej Bogini za ratunek przed hordami nieumarłych, z którymi wedle legendy miał się zmagać Duhmar.

Przez lata na naszych ziemiach panował pokój. Wielka polityka rozgrywała się gdzieś daleko, do nas co pewien czas docierały jedynie jej echa. Wiedzieliśmy, że te ziemie mają pana – byli nimi dziedzice rodu Khari, obecnie zamieszkujący Wyspy Śmierci. Światynia Kalyany pozostawała w stałym kontakcie ze szlachetnym Danishem, synem Dashira z rodu Khari, a po wybuchu wojny również z jego synem, młodym Imaltarem.

Wspomniałam o wojnie… Przyszła ona nagle, a wieści o niej dotarły do Duhmaru z pewnym opóźnieniem. Ludzie podróżujący do Nitalu zbaczali z drogi, by znaleźć u nas strawę i schronienie, a w międzyczasie opowiadali o krwawych walkach z elfami i krasnoludami, o ofiarach, bohaterskich czynach i zdradzieckich ciosach. W błyskawicznym tempie pośród ludności Duhmaru znaleźli się śmiałkowie, którzy zorganizowali ruch oporu przeciwko najeźdźcom. Przez kilka wiosen Duhmar był jednym z ostatnich bastionów opierających się elfim wojskom. Ja sama nie brałam czynnego udziału w obronie miasta, wiadomo mi jednak, iż wielu kapłanów wspierało ruch oporu nie zawsze stosownymi metodami. Odwracaliśmy wzrok i zanurzaliśmy nosy w księgach, gdy inni kapłani odprawiali rytuały przywołania zmarłych, aby stawali oni do walki o Duhmar.

Mój wkład w pomoc Duhmarowi polegał na codziennych modlitwach za ludność oraz za Raashtram, a także pomoc rannym, jeśli tylko była taka konieczność. Przyznam, że kiedyś zdarzyło mi się odwrócić wzrok od ciężko rannego elfiego oficera, któremu pozwoliłam skonać na moczarach. Wstawałam w środku nocy, by doglądać rannych w przyświątynnym szpitalu, lub odmawiać modły za konających i zmarłych.

Atak na świątynię przyszedł w samym środku nocy. Akurat nakładałam szaty, aby zejść na nocne modły, gdy z dołu dobiegły mnie krzyki i szczęk żelaza. Nie minęła chwila nim drzwi do mojej komnaty stanęły otworem i do środka wpadł uzbrojony w miecz świeżo zrekrutowany strażnik świątynny, Manish, syn Dinkara. Nie tłumacząc nic, polecił mi on pójść z nim, jeśli chcę ocalić życie. Usłuchałam.

Tej nocy przetrwało nas, braminów, jedynie troje. Pozostali zostali bestialsko wymordowani przez elfich najeźdźców. Duhmar stanął w ogniu. Początkowo mówiło się o zdradzie, jednak z czasem dotarła do nas ponura prawda – elfie wojska poskromiły bagna i przebiły się przez duhmarskie zapory. Jedynym ratunkiem dla nas stały się głębokie moczary. Okazało się, że dzięki kryjówkom na moczarach atak przeżyła całkiem duża część populacji Duhmaru. Niestety ruch oporu i nasi wojownicy zostali przetrzebieni, a przeżyła ich zaledwie garstka.

Po upadku miasteczka zajmowałam się głównie leczeniem tych, których stan wskazywał jeszcze, że nie padł na nich cień Bogini. Jednak tak jak nie ma sensu nakładać bandaży, kiedy z rany nie została usunięta ropa, tak samo ratowanie ludzi, kiedy nie mają oni dokąd wrócić kompletnie mija się z celem. Dlatego scedowałam obowiązki wobec mieszkańców na pozostałych kapłanów, a sama postanowiłam poszukać rozwiązania gdzie indziej.

Także i tu z pomocą przyszła mi boska interwencja. Zesłała mi ona wieści od szlachetnego Imaltara, syna Danisha z rodu Khari. Młodzieniec, dowiedziawszy się o ataku na Duhmar, postanowił przybyć do Raashtram i zawalczyć o swoje ziemie. Kiedy młody dziedzic przybył na nasze ziemie, w pierwszej chwili doznałam uczucia zawodu. Odziany w szaty, które nijak nie pasowały do jego szlachetnego statusu, z malowidłem na ciele, niemal nie władający mową Raashtram, wydawał mi się bardziej karykaturą szlachcica niż dziedzicem Duhmaru. W dodatku nie spodziewałam się ujrzeć kogoś tak młodego – toż on miał nie więcej, niż dwadzieścia dwie wiosny! I oto nasz wybawca, oto nasza nadzieja?

Z czasem jednak ujrzałam, jak ludzie reagują na jego powrót. Dostrzegłam nadzieję, na nowo rodzący się upór, ten słynny duhmarski błysk w oku, który mówi przeciwnikowi, ze dopóki żyjemy, dopóty broń nie jest złożona.
Tym samym zaczęłam postrzegać młodego Imaltara jako symbol nowego początku, ale też niejako sam nowy początek. Może właśnie kogoś takiego Duhmarowi teraz potrzeba?


O Anushy:
Wydaje się być oderwana od przyziemnych rzeczy, "ponad to" – bynajmniej nie w sensie poczucia własnej wyjątkowości, tylko odczuwania pewnej marności. Poznawszy dobrze oba aspekty Kalyany, śmierć postrzega w kategoriach nieuchronności. Lubi odczuwać wewnętrzną równowagę,  a w momencie, gdy zostaje ona zaburzona, Anusha podejmuje inicjatywę, aby ją przywrócić – stąd też decyzja o przyłączeniu się do Imaltara. Wybuch wojny i wydarzenia nią spowodowane spowodowały swojego rodzaju jednotorowość myślenia i popchnęły nieco oddanie religijne Anushy w zaczątki fanatyzmu. Shee'ran jest traktowana jako barbarzyńska szamanka i zło konieczne, z lekką nutą pogardy. Manish, wojownik, który ocalił Anushę jest dla niej istotny raczej jako zaplecze bojowe, a nie żywy człowiek - jego lojalność i skuteczność jest ważniejsza od jego człowieczeństwa.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dla.pun.pl www.sony-ericsson.pun.pl www.polskiecorby.pun.pl www.nsh.pun.pl www.grubson.pun.pl