Ogród Kalyany

Zapłaczcie nad Duhmarem

#1 2014-07-09 09:15:51

Hypatia

Administrator

Zarejestrowany: 2014-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Manish, syn Dinkara (Sartori)

Tu idzie historia postaci.

Offline

 

#2 2014-07-20 20:19:55

Martyna

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2014-07-14
Posty: 3
Punktów :   

Re: Manish, syn Dinkara (Sartori)

Ustaliliśmy z Maćkiem, że Manish jeszcze przed wojną był związany z świątynią w ten sposób, że służył pomocą w przeprowadzaniu przez okoliczne bagna pielgrzymów - a na lewo uprawiał przy tym kłusownictwo. Podczas wojny skończyli się pielgrzymi, ale za to zaczęli się potrzebujący pomocy powstańcy. Manish 2-3 razy wprowadził również w zasadzkę elfy, które myślały, że udało im się go przekupić - ale nie doceniły jego bardzo głębokiego Raashtramskiego nacjonalizmu.
Kiedy do walki z elfami dołączyli nieumarli i zmniejszyło się zapotrzebowanie dla jego umiejętności, Anusha zaproponowała mu towarzyszenie jej w swojej misji przede wszystkim z powodu jego umiejętności jako ranger.
Do Oksymorona żywi nabożny szacunek jako to chłop do pana, ale jeżeli będzie świadkiem zbyt dużej ilości zachowań  rodem z Ogrodów Kalyany, może zacząć wątpić w dostateczną (dalej) "naszość" młodego szlachcica. Z tego samego powodu z lekka pogardza wycieczką z wysp. Jednak jego naczelną koligacją jest nacjonalizm, czyli NIGDY nie będzie kolaborować z elfami. Z Anushą ma klasyczny stosunek chłop-kapłan.

Ostatnio edytowany przez Martyna (2014-07-20 20:23:07)

Offline

 

#3 2014-07-21 19:03:50

Hypatia

Administrator

Zarejestrowany: 2014-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Re: Manish, syn Dinkara (Sartori)

Urodziłem się jako pierworodny pośród pięciorga dzieci Dinkara, syna Irvaka. Od dziecka zaznajamiany byłem z duhmarskimi traktami i mokradłami, gdyż mój ojciec uważał, iż zaradność mężczyzny to jego najcenniejszy oręż. Gdy nieco podrosłem, zacząłem zarabiać brahmy jako przewodnik, pomagając pielgrzymom w dotarciu do położonej na bagnach świątyni Kalyany. Niejednokrotnie pozwalałem sobie zapuszczać się na ogrodzone tereny należące do szlacheckiego rodu Khari, gdzie, przyznam szczerze, uprawiałem kłusownictwo. Nie sądzę, żeby było w tym coś złego, gdyż zwierzyny w tych stronach nie brakuje, a ród Khari i tak jest od dawna nieobecny na swych ziemiach.

Po wybuchu wojny z elfami nie dołączyłem oficjalnie do ruchu oporu, lecz aktywnie go wspierałem. Zachowując pozorną neutralność mogłem jawnie pracować jako przewodnik, niejednokrotnie wprowadzając elfy w zasadzkę i doprowadzając do wycinania całych oddziałów przeciwników. Sam wcale nieźle władam bronią i zdarzyło mi się rozpłatać kilka elfich czaszek, jednak nawet wówczas wolałem wykonywać swoją spokojną pracę oraz polować na zwierzęta, niż walczyć z wrogami.

Kiedy w świątyni Kalyany nastało zapotrzebowanie na strażników, którzy broniliby jej przed potencjalnym najazdem wroga, dołączyłem do świątynnej straży i zostałem zaznajomiony z układem budynku oraz topografią jego okolicy, w tym z najbezpieczniejszymi drogami ucieczki, gdyby nastała taka potrzeba.

Nieszczęście spadło na świątynię w środku mojej nocnej warty. Nie pamiętam dokładnie jak to się stało, że jedynie ja i kilku innych strażników wraz z trójką braminów uszliśmy z życiem. Pamiętam jedynie pędzenie w górę krętymi schodami, niemal wywarzenie drzwi do pokoju jednej z braminek, a następnie ciągnięcie ją jeszcze bardziej krętymi korytarzami w stronę tuneli prowadzących na mokradła. Ostatnim widokiem, jaki zapamiętałem z tamtej nocy nim ciężkie opary z lokalnych moczarów przysłoniły mi krajobraz, był ogień w oknach przyświątynnego szpitala.
Po bezpiecznym odeskortowaniu kapłanów do nowego schronienia na moczarach, jeszcze kilka razy wracałem w okolice świątyni, poszukując ocalałych. Udało mi się doholować do kryjówki kilku ciężko rannych Duhmarczyków, których następnie kapłani opatrzyli i uzdrowili.

Pewnego dnia kapłanka, którą ocaliłem, szacowna Anusha, córka Lakshmi, celebrantka w służbie Kalyany poleciła mi zabrać jedenastu zbrojnych i udać się na południe Raashtram, skąd mieliśmy odebrać kilkoro podróżnych z dalekich wysp, w tym prawowitego dziedzica Duhmaru, Imaltara, syna Danesha z rodu Khari. Po długiej i wyczerpującej drodze, przerywanej wymuszonymi przez przemarsze wrogich wojsk postojami, w trakcie których mój oddział ukrywał się głęboko w lesie, ja i moi ludzie dotarliśmy wreszcie na wybrzeże. Eskorta czwórki przybyszy nie była łatwym zadaniem. Zdawali się oni przyciągać kłopoty – a to bandyci, a to jacyś głodni, agresywni ludzie, a to najemnicy… Czterech moich ludzi straciło życie, niech Bogini ma ich w swojej opiece, lecz grupa szacownego Imaltara została bezpiecznie zawiedziona na miejsce.

Okazało się, że zgaszony porażką duch walki Duhmarczyków tylko czekał na pojawienie się kogoś takiego, jak pan Imaltar. Przybycie szacownego kszatrja obudziło w ludziach nadzieję na wolność i na powrót do dawnego dobrobytu. Szlachetna Anusha postanowiła wyruszyć wraz z szacownym Imaltarem i jego ludźmi na wyprawę mającą przynieść Duhmarowi wyzwolenie spod jarzma elfów, a ja otrzymałem polecenie dołączenia do nich jako ich łowczy i zwiadowca.


O Manishu:
Żywi on ogromny szacunek do braminki, podobnie jak do Imaltara. Jego priorytetem jest jednak Duhmar i dobro jego mieszkańców, a elfów nienawidzi ponad wszystko inne na świecie. Jest prostolinijny i ma jasno wyznaczone priorytety. Wycieczkę z Ogrodów Kalyany traktuje z lekką wzgardą, gdyż są oni obcy, nie „swoi”, a ich inność jest widoczna na pierwszy rzut oka. Manish uważa ich za nieznających życia i często zwraca się do nich per „dzieci”. Jedyna osoba poza Imaltarem i Anushą, z którą Manish ma dość dobry kontakt, to Vor’Kiaan. Obu mężczyzn łączy zamiłowanie do polowań i umiejętność władania mieczem. I choć dzieli ich bariera językowa, wspólne zainteresowania zdają się nieco łamać tę nieznaczną barierę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.nsh.pun.pl www.grubson.pun.pl www.hogwartx.pun.pl www.dla.pun.pl www.sony-ericsson.pun.pl